Za nami rekolekcje adwentowe. Szczególny czas zamyślenia i przypomnienia sobie podstaw relacji z Bogiem. Może to wydaje się nudne. Kolejny raz słuchać o tym, że trzeba się modlić, przychodzić do Jezusa, czytać Biblię, żeby Go poznawać. Ale jak potrzebna, jak odświeżająca może być taka "nuda".
Zazwyczaj zaraz po rekolekcjach płyniemy na fali dobrych postanowień i zapału do modlitwy, ewangelizacji, bożego działania. To normalna reakcja. Niestety, normą bywa także, że gdy przychodzi rutyna codzienności, kolejny raz dochodzimy do wniosku, że nie da się tak żyć. Wracamy do starych nawyków, trudno nam znaleźć czas na modlitwę, Pismo Święte znów kurzy się na półce...
A niby dlaczego teraz ma być tak samo? Nawet jeśli już minęły rekolekcyjne emocje i obserwujesz w sobie niebezpieczne powroty do starych przyzwyczajeń, zadziałaj w porę. Pamiętaj, że to szatan szepcze Ci do ucha, że na pewno tym razem znowu się nie uda. Zatkaj uszy, nie słuchaj go. Otrzep się po pierwszych niepowodzeniach i idź dalej.
To Bóg włożył Ci w serce te wszystkie dobre postanowienia, dlaczego miałby nie pomagać, by udało się je zrealizować? Nie zapomnij Go o to poprosić, kiedy przyjdzie kryzys. On przecież "współdziała we wszystkim dla naszego dobra" i jest sprawcą naszego "chcenia i działania". To mogą być zatem wyjątkowe rekolekcje. Rekolekcje trwałej zmiany i głębokiego nawrócenia.
A jeśli Ci się jednak nie uda, to nie martw się, Bóg będzie o Ciebie walczył i znów o sobie przypomni w pewien zwyczajny poniedziałek, normalny piątek lub w następne rekolekcje. Może wtedy wykorzystasz tę szansę.
Renata Grzelczyk