Moją największą codzienną radością jest obserwowanie, jak rozwija się nasz synek. Z jakim zapałem i dziecięcym zachwytem poznaje otaczający go świat, na którym pojawił się tak niedawno. Codziennie uczy się nowych rzeczy. Zadziwiające i wzruszające jest też to, jak wiele my możemy nauczyć się od niego.
W nadchodzącym Wielkim Poście chciałabym pielęgnować i doskonalić w sobie pewną umiejętność, która jemu przychodzi tak naturalnie, a o której dorośli często zapominają. Nasz mały Krystian potrafi całym sobą cieszyć się tym, co jest drobne, codzienne i pozornie niewiele znaczy.
Synek ostatnio zademonstrował z dumą, jak pięknie potrafi wyrzucać śmieci. Drepcze radośnie przez całą kuchnię z papierkiem w małej dłoni, otwiera szafkę pod zlewem i z szerokim uśmiechem umieszcza w koszu śmieć. Jeśli dostanie za to brawa, cieszy się jeszcze bardziej. Pewnie gdyby mógł, posprzątałby w ten sposób kilka mieszkań. Tak uskrzydla go ta drobna czynność.
Czy chodzi o to, by w Wielkim Poście odkryć radość w wyrzucaniu śmieci? Dlaczego nie? Ale to tylko przykład, by spróbować na nowo znaleźć skarby codzienności. Ucieszyć się naszą rutyną, tym, co trochę niesprawiedliwie, nazywamy szarą rzeczywistością. Bo przecież ta rzeczywistość jest tak barwna, tyle w niej kolorów. Często nie potrafimy tego dostrzec.
Za kilka dni będziemy zastanawiać się, jak nie zmarnować tego czterdziestodniowego okresu. Być może zaczną nam przychodzić do głowy wielkie postanowienia.
A może tym razem Wielki Post poświęcić małym sprawom? Jak dzieci zachwycić się światem na nowo i ucieszyć swoją codziennością. Gdyby to się udało, żaden dzień Wielkiego Postu nie zostałby przez nas zmarnowany. Tego nam wszystkim życzę.
Renata Grzelczyk