O różańcu napisano już bardzo wiele. Setki rozważań, komentarzy, pomocy modlitewnych, wyjaśniania poszczególnych tajemnic. Mimo tego om wciąż pozostaje jakąś tajemnicą i niewyczerpanym źródłem inspiracji.
Pamiętam z dzieciństwa (może z lekcji religii, a może ze spotkań Żywego Różańca Dzieci… Nie przypomnę sobie dokładnie) takie zadania, by wykonać różaniec z różnych, mało „świętych” materiałów. Kreatywność nie znała granic. Powstawały piękne sznurki paciorków z kasztanów, jarzębiny, pudełeczek po zabawkach z Kinder Niespodzianek i wielu, wielu innych produktów.
Ta twórcza aktywność jest właściwa także dorosłym. W sanktuariach poświęconych Matce Bożej często jest taki kącik, w którym zgromadzono różańce wykonane z różnych materiałów, często związanych z zawodem lub pasją ich posiadaczy.
Jest w tym również jakaś duchowa mądrość. Przynosimy Maryi to co nasze, codzienne, zwyczajne, co nas otacza, czym żyjemy. Ona tego właśnie pragnie – być z nami. Chce dzielić nasze radości, smutki, plany, nadzieje.
Może dziś, na początku października, warto postawić sobie pytanie: Z czego zrobiony jest mój różaniec? Ze znoju i trudu, bo nie jest mi łatwo mierzyć się z rzeczywistością, a każdy dzień to walka? Z radości i wdzięczności, która przepełnia moje serce, ponieważ widzę, jak zostałem obdarowany? Z lęku i strachu, gdyż nie mam pojęcia, co będzie jutro i nie mogę przestać myśleć o przyszłości?
Niezależnie od tego, jak odpowiemy na to pytanie, bądźmy szczerzy. I zaprośmy Matkę Jezusa do tej codzienności. Przesuwajmy paciorki, wycierając kurze, gotując obiad, myjąc podłogę. Maryja nas przyjmie z naszymi lękami, radościami, trudnościami. Taka właśnie jest.
Renata Grzelczyk