Są rzeczy znane i nieznane, a pomiędzy nimi drzwi.
William Blake
11 października
Leżę tutaj już tydzień i patrzę jak kretynka w sufit. Właściwie nie ma dla mnie ani przyszłości, ani nawet teraźniejszości. Całe moje "teraz" jest jakby poza mną. Nie potrafię nawet ubrać w słowa tego, co się ze mną dzieje. To taki lęk przed tym, że jak się coś napisze, to nie ma od tego odwrotu. Słowo ma wielką moc. Wiem coś o tym, przecież jestem polonistką. Może kiedyś będę gotowa, żeby napisać tutaj o mojej teraźniejszości...
12 października
Myślę o swoim życiu. Egzystencja przeciętnego obywatela. Zwyczajne liceum, wiele znajomości, co urwały się, jak tylko skończyliśmy szkołę i paru przyjaciół, do których ciągle zapominam się odezwać, odpisać na list. Tak rzadko mam czas, żeby chociaż zadzwonić i pogadać. Dlaczego zawsze odkładałam to na później? Wciąż mi się wydawało, że mam tysiące innych rzeczy do zrobienia. Wszystko było ważniejsze od budowania relacji z ludźmi. Później poszłam na studia. Oczywiście to był mój świadomy wybór, życiowa pasja. Spełniałam się i realizowałam. To chyba najważniejsze, przynajmniej tak mi się wtedy wydawało... Poznałam wielu wspaniałych ludzi. Tak, to był najlepszy okres mojego życia. Niektóre przyjaźnie przetrwały. Brawo, Aśka, to Twój największy sukces.
13 października
Boli mnie całe ciało. Mam wrażenie, że nie jestem sobą. Ktoś się ze mną zamienił. Wnętrze to samo, ale twarz jakaś nie ta... Widziałam ją w lustrze i o mało nie krzyknęłam z przerażenia! Jestem blada, mam podkrążone oczy, żyły prezentują swoje wdzięki, a na dodatek jestem chuda jak anorektyczki z jakiegoś beznadziejnego filmu dokumentalnego! Oczy świecą mi się jak dawniej. Chyba tylko one we mnie jeszcze żyją. Pamiętam, że kiedyś taki Robert mówił mi, że mam piękne spojrzenie. Dodawał jeszcze coś o tym, że kocha moje oczy i mnie też - ponad wszystko na świecie... Śmiałam się z tego, a on... No cóż, czekał na mnie dość długo, ale w końcu odszedł. Gdyby mnie teraz zobaczył... Poważny związek to kolejna sprawa, na którą podobno miał przyjść jeszcze czas...
14 października
Bardzo lubię szkołę, w której pracuję. Uwielbiam swoich uczniów. Uważam, że nauczyciel, to najlepszy zawód na świecie. W tej podstawówce spędziłam już 10 lat, ale nie cierpię na przypadłość zwaną przez niektórych "wypaleniem zawodowym". Praca to moje całe życie, świat, który znam. I ciągle wierzę, że można zarazić dzieciaki miłością do przedmiotu, obudzić w nich chęć odkrywania nowych rzeczy, zachwycić literaturą, uwrażliwić na piękno! Niech sobie inni myślą, że jestem głupia i naiwna. Nie obchodzi mnie ich zdanie. Chyba pierwszy raz w życiu mogę to szczerze stwierdzić. Mam gdzieś opinię innych ludzi. Całe życie bałam się, że mogę być źle odebrania lub niezaakceptowana. I co mi to dało? Leżę tutaj, patrzę w sufit i wszystko mnie tak strasznie boli...
Dziś Dzień Nauczyciela. Wszystkiego najlepszego, Aśka!!! Składam życzenia wszystkim "braciom polonistom i siostrom polonistkom".
15 października
Modliłam się dzisiaj. Pierwszy raz od dawna. Czasem robiłam to, kiedy byłam dzieckiem, ale później przestałam. Nie było sensu. Gdzie był Bóg, kiedy umierała moja mama? Dlaczego milczał tyle razy, gdy Go o coś prosiłam? Czy jestem aż tak wielką grzesznicą, że nie mógł czasem się odezwać? Są więksi dranie na tym świecie... Trudno, stwierdziłam, że skoro On się mną nie interesuje, to nie będę Mu się narzucać. Dzisiaj odezwałam się do Niego. Zapytałam: Boże, dlaczego mnie to spotkało? Nie radzę sobie z tym cierpieniem, jestem zupełnie sama, odebrałeś mi świat, który znałam tak dobrze. Co mam zrobić ze swoim nieszczęściem? Zadawałam wiele pytań. Pewnie i tak nie odpowie. Jak zawsze, przyzwyczaiłam się już. Potem zaczęłam nucić fragment piosenki zespołu Dżem: Czy przyjmiesz mnie, mój Boże, kiedy odejść przyjdzie czas? Czy podasz mi swą rękę? A może będziesz się bał? Jak tu cicho... Jak w trumnie. Wiem, głupi żart.
16 października
Cholerna jesień. Nie dość, że cierpię fizycznie, to jeszcze pogoda nie jest moim sprzymierzeńcem. Deszcz, ciągle leje! Dziś bolało mnie tak bardzo, że myślałam, że już umrę... Niespodzianka, los podarował mi jeszcze trochę beznadziejnego życia. Wyścig z czasem. Do niedawna nie miałam pojęcia, co to naprawdę znaczy. Cóż, ta walka jest zawsze nierówna. Nigdy nie ma nawet szans na remis... Dzisiaj myślę tylko o tym dniu, kiedy tu trafiłam. Pamiętam ten zaduch w poczekalni i milczenie innych pacjentów, którzy pokornie czekali. Nie wiem, o czym myślałam. Chyba już wtedy przeczuwałam, co usłyszę od lekarza. Wpatrywałam się tępo w białe drzwi prowadzące do gabinetu. To było silniejsze ode mnie. Wiedziałam, że one mogą wprowadzić mnie do zupełnie innego świata. Były to jednocześnie drzwi nadziei i rozpaczy. Kiedy usłyszałam swoje nazwisko i wstałam, nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Lekarz powtórzył wołanie. Ostrożnie, jakby stąpając po kruchym lodzie, weszłam do środka. W chwili, gdy zamknęłam za sobą drzwi, miałam wrażenie, że do tamtego świata nie ma już powrotu i nic nie będzie takie jak dawniej. Później doktor poprosił mnie, bym usiadła. Patrzyłam uważnie w jego twarz, jakby chcąc uchwycić choćby cień nadziei. Nic takiego jednak nie zobaczyłam. Zamiast tego usłyszałam, że mam raka. Oczywiście złośliwego. Zasłużyłam widocznie na specjalne wyróżnienie. Po co mi zwyczajny nowotwór? Wtedy wiedziałam na pewno, że drzwi do tego, co znałam, zamknęły się definitywnie. Teraz przede mną tylko zupełnie obca rzeczywistość.
17 października
Czytam swoje zapiski z wczorajszego dnia. Nie mogę uwierzyć, że w końcu to napisałam. Teraz już trzeba przyjąć do wiadomości ten smutny fakt, nie ma odwrotu. Nie mogę pisać. Ból mnie wykańcza.
18 października
Przyszła dziś na moją salę nowa pacjentka. Przynajmniej nie będę sama. Przez pół godziny czytała coś w skupieniu. Zapytałam, co to za książka, a ona zamiast odpowiedzi przeczytała dwa zdania: Albowiem On przechowa mnie w swoim namiocie w dniu nieszczęścia. Wydźwignie mnie na skałę i ukryje w głębi swojego przybytku. Chciałam parsknąć śmiechem, ale coś kazało mi się powstrzymać. Uśmiechnęła się do mnie i poinformowała, że to fragment Psalmu 27. Było w niej coś niesamowitego. Nie wyglądała w tym momencie jak osoba ciężko chora, która pogrążyła się w rozpaczy, ponieważ na pewno wkrótce umrze. Ta kobieta miała radosny i spokojny wyraz twarzy. Powiedziała do mnie, żebym się nie bała, bo drzwi, które otwierają się po tamtej stronie prowadzą do świata lepszego niż ten. Gdybym nie była tak zaskoczona, to zapewne zaczęłabym kpić z tej wielkiej pewności. Jednak w jej głosie było coś takiego, co sprawiało, że bardzo chciałam jej uwierzyć!
Może jest dla mnie jeszcze jakaś nadzieja...
Renata Pałka